piątek, 14 lutego 2014

fillmy

Chory jestem więc sobie oglądam filmy, zaległości, jeśli tak można powiedzieć. I szczerze mówiąc dawno tak słabego roku jak dla mnie nie było. Dawno nie widziałem tak przereklamowanych filmów i tak dziwnych nominacji do Oscara. Psioczyłem na Grawitację, że tyle nominacji dostała, ale z tego wszystkiego (zwłaszcza po oglądnięciu American Hustle i  August: Osage County) to jest chyba rzeczywiście najlepszy film. Już nawet niechże Sandra dostanie bo dziewczyna się w tym kosmosie postresowała, to niechże tego ludzika ma i niech się nacieszy fleszami. American Hustle - nuda na maksa, intryga niby ale sami bohaterowie nie wiedzą o co chyba w niej chodzi, a w August: Osage County kłucą się i kłucą tylko po co...jak nikomu na nikim nie zależy. Jak dla mnie zupełnie nieprzekonujące główne role, chwalone w stylu Słowacki wielkim poetą był.

Gdybym mógł to bym zasugerował Akademii Amerykańskiej Filmowej, żeby nie dawali w ogóle nagrody za najlepszy film, tak jak się to robi czasem w niektórych konkursach, gdzie nagrody głównej się nie przyznaje, bo nie ma komu dać. No wiadomo, ok, tu chodzi o flesze, o kase, o blask i sukienki od Jill Sander i buty Jimmiego Choo, czyli generalnie o kasę a ostatnio też o politykę, bo ktoś coś powie o Bliskim Wschodzie albo gejach i nagle staje się ekspertem w danej sprawie.....tu nie chodzi o filmy.

tymczasem...

1 komentarz:

  1. Mnie tam Grawitacja się podobała. Solidnie zrobiony, aktorom (w zasadzie aktorce) nie mam co zarzucić, fabuła co prawda z gatunku "proszę państwa, co jeszcze może się sp***ć", za to zdjęcia ładne :). Jak Hobbitowe dłużyzny mnie znudzały, tak tutaj czas płynął wystarczająco wartko. Od dłuższego czasu po obejrzeniu filmu nie miałam wrażenia straconego czasu, a to liczy się na spory plus.

    OdpowiedzUsuń